wczasy, wakacje, urlop
18 stycznia 2013r.
Jeżeli mówimy o zwierzętach spotykanych na brzegu, to nie znaczy to wcale, że zwierzęta te stale na nim mieszkają. Mogą przebywać na nim czasowo, wyrzucone przez fale, mogą przychodzić z lasów porastających wydmy lub nawet przylatywać z odległych miejsc, pędzone wiatrem. Nieraz widzieliśmy cały brzeg usiany biedronkami, wiele z nich pływało w morzu. Odwiedzają one masowo nasz brzeg w poszukiwaniu mszyc, które na sosnach przybrzeżnych rozmnażają się niekiedy bardzo licznie. Masowo pojawiają się też na brzegu morskim muszki i inne owady, np. stonka ziemniaczana. Na plaży, gdy słońce przygrzeje, spotkać możemy małego pająka piaskowego. Jest to niewielki, centymetrowej długości pająk, żółtawy w ciemne plamki. Na piasku zlewa się z tłem i jest zupełnie niewidoczny, szczególnie gdy jest nieruchomy. Pająk ten biega po piasku bardzo szybko, przebierając tak żywo swymi ośmioma szeroko rozstawionymi nóżkami, że nie sposób zauważyć, jak się to odbywa. Wspina się zręcznie po wałach piasku i nie spada na dół, chociaż piasek wciąż mu się spod nóg osypuje. W lipcu spotykamy na plaży sporo dużych chrząszczy marmurkowych, o pokrywach czarnych lub ciemnobrązowych w białe plamki. Ten chrabąszcz, o wiele większy od chrabąszcza majowego, jest wielkim szkodnikiem. Jego mała larwa żeruje na korzeniach traw wydmowych, a jego starsza, dwuletnia larwa przegryza nawet spore korzonki sosen: tnie je niby nożem. Na stokach wzgórz nadmorskich, w jarach i w tych zakątkach, gdzie do plaży docierają rowy lub ujścia rzeczek, w ogóle w miejscach wilgotnych — zobaczymy liczne ślimaki przydrożne w białej, czasem prążkowanej skorupce. W niektórych miejscach spotyka się je wprost masowo. Zanotujmy, na jakich roślinach przeważnie żerują, i weźmy do naszych zbiorów kilka pustych skorupek. Najlepiej szukać ślimaków po deszczu. Dość często morze wyrzuca na plażę duże plechy znanego ogólnie wodorostu, morszczynu. Oglądając morszczyny można czasami zauważyć na nich kolonie małych, ciemnooliwkowych, prawie czarnych muszelek. Są to małże omułki jadalne (rys. 52b). Czepiają się morszczynu nitkami bisioru (wydzieliną stężałą w wodzie). Na tym oto większym omułku widać jakiś foremny, jakby ścięty, biały stożek ułożony z wapiennych płytek, wewnątrz którego żyje misterny skorupiak morski — pąkla bałtycka (rys. 50d). Idąc raz brzegiem znaleźliśmy wyrzuconą na brzeg gałąź brzozową. Musiała już długo pływać po morzu, cała bowiem była usiany osiadłymi na niej pąklami. Rozwidlona u góry gałąź tworzyła prawdziwy trójząb. Żartując, że jest to prezent od boga mórz, Neptuna, przeznaczony dla nas, zabraliśmy gałąź do domu, postawiliśmy ją w kącie pokoju i usiedliśmy do pracy. W pewnym momencie usłyszeliśmy lekki trzask, jak gdyby ktoś ułamał gałązkę. Obejrzeliśmy się, ale w pokoju było pusto, więc wróciliśmy do pracy. Po chwili dał się słyszeć ponowny trzask, i to wyraźnie z tego kąta, gdzie stała gałąź. Teraz już nie spuszczaliśmy z niej oczu. Po jakimś czasie znowu rozległ się trzask i zobaczyliśmy, jak skorupka otworzyła się i z wnętrza wysunął się pęczek ślicznych, piórkowatych odnóży (rys. 50d). Pąkle były żywe i poszukiwały pokarmu. Odnóża te poruszając się w wodzie napędzają pokarm do paszczy ukrytej między nimi. Odłamaliśmy kawałek trójzęba i włożyliśmy do wody, a resztę odnieśliśmy do morza. W wodzie pąkle żyły do następnego dnia; kilka z nich usnęło z wyciągniętymi na zewnątrz ramionami, tak że można je było w tej postaci zakonserwować w formalinie.